Mateusz Pierzchała   sklejacz słów


Użyteczność, czyli technika dla ludzi

Gdy spece rozmawiają o nowych urządzeniach czy programach, zwykle koncentrują się na aspektach, mówiąc w uproszczeniu, „technicznych”. Och, ile nowych funkcji! Ile nowych możliwości! A jak teraz szybko działa! Inne aspekty albo są pomijane, albo zamykają się w lakonicznym spostrzeżeniu, że produkt jest (lub nie jest) łatwy w użyciu. Tymczasem ogromne nawet możliwości nie gwarantują, że jest on użyteczny. Dotyczy to wszystkich systemów interaktywnych używanych przez człowieka, również tych działających w przemyśle.

Co to znaczy, że produkt jest „użyteczny”? Dlaczego kolorowy dotykowy panel operatorski z dobrze zaprojektowaną wizualizacją jest lepszym rozwiązaniem niż sterowanie za pomocy tablicy pełnej przełączników i lampek? Dlaczego nowoczesny interfejs graficzny jest lepszy niż obsługa komputera za pomocą wiersza poleceń?

Użyteczność systemów interaktywnych to zagadnienie, które często potocznie utożsamiane jest z „łatwością użycia”. Termin ten, będący kalką angielskiego usability,  jest nieco kontrowersyjny z punktu widzenia językowego, ale jego definicja istotnych kontrowersji nie budzi. Produkt jest tym bardziej użyteczny, im wydajniej i efektywniej może być używany przez człowieka, im bardziej ułatwia wykonanie zadania, do którego został stworzony i im większą satysfakcję przynosi użytkownikowi praca z nim.  Jak widać, nie chodzi tu tylko o samą „łatwość używania”.

Przede wszystkim nie możemy tracić z pola widzenia celu działania – czyli jakie zadanie ma zostać zrealizowane za pomocą urządzenia czy programu. To, że „da się” je wykonać, będzie miało małe znaczenie, jeżeli droga prowadząca do tego będzie wyboista, czasochłonna i nieintuicyjna. Im sprawniej, wygodniej, szybciej i przyjemniej zrealizujemy zadanie, tym narzędzie jest bardziej użyteczne.

Program może mieć bardzo dużą funkcjonalność, ale jeżeli będzie niewygodny w obsłudze, jeżeli realizacja zadania będzie trudna i czasochłonna, jeżeli praca będzie źródłem frustracji – należy go ocenić jako złe narzędzie. Jego użyteczność jest niska.

Strona WWW może być bardzo bogata w treść, ale użytkownicy jej nie polubią i nie będą chętnie używać, jeżeli będzie wolno się ładować, jeżeli będzie nieczytelna, nawigacja nieintuicyjna, a poszukiwanie i dostęp do informacji utrudnione. Cóż z tego, że na tej stronie „jest wszystko”, jeżeli większości użytkowników nie starczy cierpliwości, aby się o tym przekonać?

Warto tu podkreślić, że czasem o porażce mogą przesądzić szczegóły. Pozornie mało znaczący drobiazg może tak irytować użytkownika, że spowoduje jego szybkie zniechęcenie i negatywną ocenę całkiem dobrego produktu. Często prowadzi to do uprzedzeń, które niełatwo potem wykorzenić.

Niska użyteczność może mieć i inne konsekwencje, niż tylko dyskomfort i frustrację użytkownika. Zła ergonomia produktu często zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia błędów w jego obsłudze, które mogą prowadzić do awarii lub nieprawidłowości w wykonywaniu zadań. Jeżeli interfejs HMI na panelu operatorskim linii produkcyjnej będzie nieczytelny i zagmatwany, jest niemal pewne, że operatorzy będą popełniali błędy w jej obsłudze, a także będą mieli poważne problemy z odczytywaniem informacji dostarczanych przez wizualizację. Źle zaprojektowana aplikacja, zamiast ułatwiać obsługę systemu i zapewniać większą efektywność działań, przyniesie skutki całkowicie odwrotne.

Projektując jakikolwiek system, stronę WWW czy aplikację wizualizacyjną, które będą wykorzystywane przez szerszą grupę użytkowników, warto pamiętać nie tylko o wdrożeniu wszystkich niezbędnych funkcji i opcji, ale również o zapewnieniu naszemu produktowi dobrej użyteczności.