Politycy są mało oryginalni. Przed każdymi wyborami mówią z grubsza to samo. Obiecują, że uzdrowią, zreformują, zapewnią i umożliwią. Jednym z takich nieśmiertelnych haseł jest solenne przyrzeczenie: „ograniczymy biurokrację”! Równie dobrze mogliby obiecać, że zawrócą Wisłę kijem.
W 1957 roku Cyryl N. Parkinson sformułował Prawo Parkinsona, mówiące iż wykonywanie zadań wydłuża się, wypełniając cały czas pracy. „Im więcej czasu jest na wykonanie jakiejś pracy, tym więcej czasu nam to zajmuje.” – pisze Parkinson. Zatem każde zadanie zostanie wykonane w najpóźniejszym możliwym terminie, lub później. Ale są i inne implikacje, a jedną z ważniejszych autor formułuje tak: „Urzędnicy przysparzają pracy sobie nawzajem”.
W efekcie każda instytucja, również prywatna, nieustannie swoją biurokrację rozbudowuje. Coraz bardziej zajmuje się wewnętrznymi procedurami, a coraz mniej czasu i zasobów poświęca na zadania, do których została powołana. Mnożą się okólniki, regulaminy, struktury decyzyjne. Powoływane są liczne, nieustannie debatujące komisje, podkomisje i komitety. Aż w końcu całość rośnie tak, że nie potrzebuje już żadnego świata zewnętrznego, zajmując się wyłącznie sobą (Parkinsona Prawo Tysiąca).
Drugim badaczem, który wniósł ogromny wkład w wiedzę o biurokracji, był Lawrence J. Peter, który w 1969 roku sformułował Zasadę Petera. Głosi ona, że w organizacji hierarchicznej każdy awansuje aż do osiągnięcia własnego progu niekompetencji. Pracownicy zbiurokratyzowanych instytucji – dowodził Peter – awansują w ich strukturze tak długo, aż znajdą się na stanowiskach, na których nie są kompetentni. I na nich pozostają, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Zasadę uzupełniają inne prawdy odkryte przez Petera, takie jak np. Twierdzenie Petera („niekompetencja + niekompetencja = niekompetencja”), Inwersja Petera („wewnętrzna spójność ma większą wartość, niż efektywność”), lub tzw. Placebo Petera („wrażenie jest zawsze ważniejsze, niż działanie”).
Biurokratów po prostu musi być coraz więcej. A zatem muszą robić coraz więcej rzeczy zupełnie zbędnych, aby uzasadnić swoje istnienie. Skąd pewność, że zbędnych? Ano stąd, że ze wszystkim, co jest do życia niezbędne, ludzie świetnie radzą sobie sami. Dlatego biurokraci najpierw trudzą się wymyślaniem kolejnych przeszkód, normalnie nieistniejących, by potem bohatersko je pokonywać (Kisiela definicja socjalizmu).
Cyryl Parkinson nazwał biurokrację „dobrze zorganizowaną zarazą”. Warto z jego nauk zapamiętać tę prostą prawdę, że nawet jeżeli coś jest świetnie zorganizowane, nie zawsze musi być dobre. „Jeżeli istnieje sposób, by opóźnić jakąś ważną decyzję, dobra biurokracja go znajdzie” – przekonywał Parkinson. To był bardzo mądry człowiek.
Tekst opublikowany w marcu 2010 roku.